PO, RiP, PJN i SLD niepotrzebnie diety ruszali,
Przez co radni złodziejami nazwani zostali.
Szanowny Panie Redaktorze
Chciałem odnieść się do Pana artykułu o dietach i wyrazić w moim liście zdanie, jakie na ten temat mam. W sposób szczególny tekst ten kieruję do pracowników pewnego sklepu, którym nie do końca dane mi było wytłumaczyć jak ta sprawa ma się w rzeczywistości.
Po co to było?
Koalicja Marczewskiego i Młynarczyka, która od niedawna sprawuje władzę w naszym mieście rozpoczyna swoje rządy od kulawych decyzji. Najpierw wstrzymują uchwalanie budżetu miasta, do którego nie mają absolutnie żadnych uwag. Później głosują przeciw uchwaleniu tegoż budżetu nie dając nawet ćwiarteczki propozycji, aby go poprawić. Na samym końcu tenże budżet w niezmienionym kształcie przyjmują.
Sprawa rozświetliła się przy okazji głosowania w sprawie diet. Jak mogli przyjąć budżet, który nie zakładał ich wzrostu? Marczewski i platformiana koalicja chciała większych uposażeń, a że budżet tego nie zakładał nie chcieli go uchwalić. Mało tego wynegocjowali u Burmistrza zakup telefonu służbowego dla przew. Pańczyka. Pan Zielony tego nie potrzebował. Wszelkie koszty organizacyjne pokrywał z własnych środków.
Moim zdaniem dotychczasowe uposażenia radnych były na wystarczającym poziomie. Bo przypomnę: Radny bez funkcji – 936 zł; wiceprzewodniczący komisji – 1160; szefowie komisji (w tym ja także) mieli – 1404 zł; wiceprzewodniczący Rady mieli – 1638; przewodniczący Rady – 1872. Prawda, że przyzwoicie? I chociaż w stosunku do zeszłej kadencji zmniejszyło mi się uposażenie (o 468 zł, jestem radnym bez funkcji i otrzymuję 936 zł) wcale nie zabiegałem o lepsze. Dziwiła mnie jedynie hipokryzja radnych PO, RiP, PJN i SLD opisywałem to na stronie www.jasak.net.pl, co Pan Redaktor też pilnie ukazał. Nie będę tu przesądzał ale zdaje się, że uchwała o dietach będzie uchylona przez nadzór wojewody ze względu na formalne uchybienia, które zgłaszałem chcąc zdjąć ten punkt z porządku obrad.
Moje zdanie w tej kwestii
Ja mam w tej kwestii od lat niezmienne zdanie. Uważam, że samorządowiec nie ma na celu zabieganie o swoje sprawy. Co nie oznacza, że nie ma mieć godziwego ekwiwalentu (przecież jest reprezentantem społeczeństwa, przez to społeczeństwo na taki czy inny urząd powołany). Sądzę, że to nie radni sami sobie powinni naliczać ile mają dostawać. Powinno to być uzależnione od wielkości budżetu miasta w odpowiedniej skali procentowej lub jakiś inny organ zewnętrzny powinien o tym decydować. Dlatego tak jak przed czterema latami zapowiedziałem, nie wziąłem udziału w dyskusji ani w głosowaniu.
Dzisiejsze prawo dające radnym możliwość zmiany tego stanu rzeczy daje powód do poróżnienia radnych ze społeczeństwem. Przecież zawsze ktoś, kto jest ekspertem od diet i sensacji (np. Pan Panie Redaktorze) będzie (nie bez podstaw) nad tym utyskiwał wyzywając od czci i wiary tych, co sami sobie ustalają więcej. Z drugiej strony: Kto więcej nie chce? Czy Pan Panie Redaktorze dostając podwyżkę mówi: Nie dziękuję ja nie chcę? Byłaby to hipokryzja. Ja też chcę lepiej zarabiać, więcej mieć - choć nie oznacza to wcale, że sprawa diet i uposażenie jest powodem mojej działalności. Każdy kto mnie zna choć trochę, może potwierdzić, iż nie przywiązuję zbytniej troski do spraw materialnych (patrz załączone fotografie).
Dlatego powtórzę: Uważam, że nie my radni powinniśmy o tym decydować ile mamy. Tak jak my ustalamy burmistrzowi, tak nam powinien ustalać wojewoda lub ustawa lub jakiś organ zewnętrzny, niezależny a kompetentny. Nie byłoby tej zawiści społeczeństwa do radnych czy posłów (też sami sobie ustalają). Nie byłoby gry tak naprawdę nie wartą świeczki sprawą. Bo w 100 milionowym budżecie Turku diety to ułamek procenta (choć niewątpliwie dla pojedynczej osoby jest to zapewne spora kwota).
Diety? Sprawa ważna?
Wydawałoby się, że diety to sprawa ważna. Chcę jednak zauważyć Panie Redaktorze, że wielu radnych minionej kadencji, którzy przeznaczali dużą część swoich diet na cele społeczne, angażując się w różne socjalne projekty stowarzyszeń i szkół pomimo, że startowali w wyborach nie zostali przez społeczeństwo i media docenieni. Przykładem jest tutaj mój kolega, radny PiS - Marian Zając. Przeznaczał On wszystkie diety na uczniów z LO w Turku, niepełnosprawnych z Integracyjnej Grupy Caritas, uczniów ZSR CKP w Kaczkach bagatela wyszło to ok. 70 tysięcy złotych przez całą kadencję. „Wdzięczni” turkowianie obdarzyli go zaufaniem trzydziestu paru głosów. Zdaje się, że jednak sprawa diet ludzi, aż tak bardzo nie obchodzi. Społeczeństwu chodzi o coś więcej. Chodzi o Polskę i jej kształt. Jednak faktem jest, że każde ruszanie sprawy diet wywołuje wielkie emocje.
Są ważniejsze sprawy
O dużo ważniejszych sprawach podejmowanych przez Radę nikt nie pisze. Choć na sesji podjęliśmy 10 uchwał, przyjęliśmy plan pracy komisji rewizyjnej, odbyliśmy dyskusję nad stanem realizacji zadań oświatowych za zeszły rok i przyjęliśmy sprawozdanie z realizacji Programu Profilaktyki Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, to w mediach ukazała się tylko sprawa PKS i diet. To jest anormalne. Apeluję do mediów o bardziej rzetelne wypełnianie swojej misji. Bo później okazuje się, że kogoś uczciwie pracującego dla Rzeczpospolitej, dla Miasta Turek, kogoś kto jest często zacnym obywatelem współdecydującym kompetentnie o losach państwa lub gminy ze spokojem ktoś nazywa nierobem lub złodziejem.
Projekt Państwo
Szanowni Państwo nie dajcie się zwieść. Sprawa naszego uposażenia jest najmniej znaczącą sprawą w naszym mieście (podobnie jest z posłami w Sejmie). Choć podnoszona jest w mediach do sprawy priorytetowej. Tak naprawdę to rozprawiamy tu o pieniądzach rzędu 400 000 zł rocznie (po podwyżkach) przy 100 000 000 zł dochodu. Nie każdy z takimi kwotami ma do czynienia. Zatem aby ukazać proporcje zmniejszmy skalę: Po odjęciu pięciu zer po obu stronach mówimy tu o pieniądzach wielkości 4 zł przy 1000 złotowym budżecie. Na litość Boską państwo polskie i miasto stać na „kilka złotych w skali tysiąca” dla radnych, posłów itp. Burmistrz powinien być najlepiej opłacaną osobą w mieście, starosta w powiecie, dyrektor w firmie, poseł w Sejmie, a prezydent w Państwie.
Szanowni Państwo.
Można przecież rozpisać przetarg na zarządzanie Turkiem czy całą Polską. Można przecież zlikwidować demokrację. Można zlikwidować projekt realizowany od chrztu Mieszka i Jego drużyny w 966 roku, który nazywa się Państwo Polskie. Przecież chętnych nie brakuje: od zachodu palą się Niemcy, ze wschodu Rosjanie. Już kiedyś nami zarządzali. Naszym ojcom i dziadkom to się nie podobało. Dlatego ja biorę udział w tym projekcie o nazwie Polska i Miasto Turek. Za 13000 zł rocznie staram się gospodarzyć stu milionowym budżetem, w sprawiedliwy sposób inwestować wraz z burmistrzem i innymi radnymi, którzy zostali wybrani w demokratycznych, polskich wyborach samorządowych. Oczywiście biorąc odpowiedzialność za podejmowane decyzje.
Radzę moim dyskutantom ze sklepu stworzyć projekt o nazwie „Związek Zawodowy” – nie będą Państwo sami ze swoimi problemami wobec pracodawcy a tych nie brakuje. Radzę wszystkim Państwu włączyć się aktywnie w działanie polskich instytucji społecznych, politycznych, państwowych a także religijnych. Wtedy Państwo Polskie będzie wielkie i dumne siłą swoich obywateli, którym mądrości i zaangażowania przecież nie brakuje.
Ja do stołka radnego przyspawany nie jestem jak ktoś mnie zastąpi - w miarę sił i możliwości będę służył pomocą radując się z sukcesów następcy – trzeba jednak wygrać wybory. Media bardzo proszę o rzetelne informowanie i patriotyczne wypełnianie swojej misji. Proszę Panie Redaktorze o budowanie autorytetów i niekonfliktowanie społeczeństwa z władzą. Zdaję sobie sprawę, że nie do wszystkich te argumenty będą przemawiały i Pan pozostanie jako ten, który ma ostatnie zdanie w każdej kwestii (przywilej medialny). Podejmuję jednak ryzyko dla moich dyskutantów ze sklepu, których tak jak Pana i redaktorów Echa serdecznie pozdrawiam
Dariusz Jasak (Radny PiS)